Po tych 4 latach od zakończenia remontu zdarza nam się jeszcze z Lubym rozmawiać na temat urządzania mieszkania i wymieniać kilka najlepszych decyzji, jakie podjęliśmy 🙂 Od samego początku jest to 5 tych samych kwestii, które byśmy powtórzyli, jeśli mielibyśmy remontować mieszkanie jeszcze raz. 🙂
1. Pralnia
Absolutnie świetna decyzja, o której myślę za każdym razem, gdy sprzątam albo robię pranie. Pomieszczenie to uzyskaliśmy dzięki przeniesieniu WC do łazienki (która jest dość spora, bo ma 4,8 m², więc obecność toalety jej nie zagraciła). W pralni mamy szafkę wiszącą na chemię do sprzątania, ściereczki, akcesoria do odkurzacza autonomicznego, zapasy chemii do zmywarki itp. Jest tam też blat, na którym stoją słoiki i pojemniki na środki do prania (to zawsze było moje marzenie – jakkolwiek to brzmi :P) i jest mega funkcjonalne! Oczywiście pod blatem jest pralka i dwa kosze na pranie. Obok wejścia na uchwycie wisi odkurzacz bezprzewodowy, a pod nim wiadro do mycia podłóg.
Dzięki temu pomieszczeniu łazienka jest wolna od koszy na pranie i wiadra z mopem – to zawsze są dwa problematyczne elementy, na które ciężko znaleźć miejsce. Dodatkowym plusem pralni jest to, że po praniu mamy cały czas otwartą pralkę wraz z pojemnikiem na proszek – dzięki temu może się spokojnie wietrzyć do woli.
2. Klimatyzacja
Zimą zdarza się, że nawet zapominam o tym punkcie 😛 Ale nie może go zabraknąć w top5 decyzji wnętrzarskich! Latem klimatyzacja była wybawieniem! Oczywiście klimatyzację można także zamontować niezależnie od remontu, ale wtedy nieco trudniejszy jest wybór miejsca jednostki wewnętrznej i zakamuflowanie przewodów. Montaż klimatyzacji rozpoczęliśmy na samym początku remontu, aby móc schować w ścianach przewody i umiejscowić jednostkę wewnętrzną w najlepszym miejscu – czyli takim, które jednocześnie nie rzuca się w oczy, ale też jest w centralnym punkcie salonu, aby wszystko świetnie chłodzić 🙂 Nie chciałam, aby klimatyzacja szpeciła mi aranżację salonu i była pierwszą rzeczą, którą się widzi po wejściu do tego pomieszczenia. Dlatego została zawieszona nad wejściem do salonu, 4 m od okna, a wszystkie przewody zostały wkute w ścianę. Dzięki temu w ogóle jej nie zauważamy!
Obecnie nie wyobrażam już sobie lata bez klimatyzacji w mieszkaniu! Gdy za oknem jest ponad 30 stopni ciepła, ja mogę spokojnie gotować obiad nie topiąc się w męczarniach. (zimne powietrze dzięki umiejscowieniu jednostki wewnętrznej po pewnym czasie dochodzi także do kuchni 🙂 )
3. Wyburzenie ścianki w salonie
Kupując mieszkanie często trzeba się pogodzić ze ścianami, które w nim zastajemy. Większość nam pasowała, ale w salonie była dziwna ściana wchodząca do pomieszczenia. Zasłaniała światło wpadające do części jadalnianej i w ogóle nam nie pasowała. Nie wiedzieliśmy, co z nią zrobić, ponieważ chcieliśmy zostawić parkiet. W końcu wpadłam na pomysł, aby tę ściankę zburzyć tylko do połowy – tym samym oszczędzimy parkiet i wpuścimy słońce do części jadalnianej salonu, a jednocześnie nadal pozostanie element oddzielający wizualnie te dwie części pomieszczenia. Ściankę wykończyliśmy dębową deską, aby pasowała do podłogi.
4. Wycyklinowanie parkietu
W mieszkaniu zastaliśmy dębowy parkiet w bardzo dobrym stanie z cudownym ułożeniem słojów na deseczkach. Nie od razu zdecydowaliśmy się na jego zatrzymanie. Nie wiedziałam, jaki efekt daje cyklinowanie i czego się się spodziewać. Drewno na podłodze ma ogrom zalet – stanowi izolację cieplną i akustyczną, nie przyciąga kurzu (nie elektryzuje się tak jak panele), jest trwalsze, nadaje się do odnawiania, ociepla wizualnie wnętrze i jest niepowtarzalne – każda deseczka jest jedyna w swoim rodzaju. Te argumenty do mnie przemawiały. Jedyną wadą drewnianej podłogi jest jej cena. Dlatego posiadanie drewna na podłodze w cenie paneli bardzo nas kusiło i ogromnie się cieszę, że się na to zdecydowaliśmy. Renowacja parkietu (cyklinowanie, zastrzyki z kleju by wzmocnić podłoże oraz lakierowanie) kosztowało nas ok. 130 zł za m² – tyle nie zapłacilibyśmy za panele oraz ich montaż.
5. Zmiana układu kuchni, zabudowa pod oknem, przeniesienie grzejnika
Układ kuchni, który zastaliśmy w mieszkaniu nie był idealny – niewykorzystana przestrzeń pod oknem, lodówka w centralnym miejscu i grzejnik pod oknem. Postanowiliśmy zmienić ten układ, zabudować przestrzeń pod oknem, aby zyskać dodatkowy blat roboczy (go nigdy za mało!) oraz szafki. Wiedzieliśmy, że grzejnik musi zostać, bo kuchnia jest spora, a my lubimy ciepło 😀 Jednak absolutnie nie chciałam, aby w blacie pod oknem był wywietrznik (bo przecież całkowicie zabudowany grzejnik nie ma sensu, bo jak ma oddawać ciepło). Zatem wpadłam na radykalny pomysł przeniesienia grzejnika na ścianę, nad blatem. Był jeden warunek tego radykalnego pomysłu: grzejnik nie może wyglądać jak grzejnik i musi być piękny 🙂 Takim sposobem znaleźliśmy grzejnik Indivi, który jest czarny i obudowany szkłem, na którym można pisać jak po tablicy 😀 Świetnie wkomponował się w naszą kuchnię i przydaje się do robienia listy zakupów 🙂 Zabudowanie przestrzeni pod oknem dało nam głęboki blat, który jest niezastąpiony podczas codziennego gotowania!